ją męczy, źle sypia... Zresztą trudno się dziwić. Dlatego
kiedy tylko ma sposobność, zapada w drzemkę. - Skoro tak, to może rozważysz... - Nie, to odpada. Byłabym najgorszą niańką na świecie. Poza tym mam pracę. Za kilka tygodni lecę do Afryki. Tam nie będę mieć dla siebie ani minuty, dlatego tu muszę korzystać z wolnego czasu. Nawet jeśli nic ciekawego się nie dzieje. W jej głosie zabrzmiała ledwie słyszalna, nowa nuta. Nie chciała być nianią w ogóle czy tylko nianią jego dzieci? Po tym, co między nimi zaszło, ten drugi wariant był bardzo prawdopodobny. Choć doskonale by się nadawała do tej roli. Miała świetne podejście do dzieci. Chłopcy od razu ją zaakceptowali. R S A poza tym przez lata pracowała w trudnych warunkach, co oznacza, że jest dobrze zorganizowana. Na pewno nie straciłaby kontroli nad dziećmi. Im dłużej Federico o tym myślał, tym bardziej zapalał się do swojego pomysłu. - Minie kilka tygodni, nim uda mi się znaleźć odpowiednią opiekunkę - powiedział, starając się, by jego głos brzmiał normalnie. - Bardzo szybko nawiązałaś kontakt z moimi synami. Pomyśl, może w ramach zwalczania nudy mogłabyś pobyć z nimi przez kilka godzin dziennie. Pia już miała stanowczo odmówić, gdy dodał: - To by odciągnęło dziennikarzy od Jennifer i problemów z jej ciążą. A im bliżej rozwiązania, tym ich zainteresowanie będzie większe. - Czyja wiem... - Dla mnie nie byłabyś wynajętą opiekunką do dzieci. Jesteś przyjacielem rodziny i... I kimś więcej, dodał w duchu. W tym cały problem. Przedstawiał jej tę propozycję, bo chciał ją poznać bliżej, częściej widywać. Dziś spotkali się dopiero drugi raz od jej przyjazdu do pałacu. Wścibskie pytania dziennikarzy zainspirowały go. To wspaniała kombinacja. Za kilka tygodni Pia i tak wyjedzie. Nawet jeśli nigdy więcej nie miałby jej dotknąć, sama jej obecność zmieni jego życie, natchnie nowym duchem. Musi zacząć na nowo żyć, choćby ze względu na dzieci. Znowu zacząć odczuwać. Cokolwiek. Coś, co wyrwie go ze stanu odrętwienia, z bierności, by mógł odnaleźć radość i sens życia, by odrodziło się w nim dawne podej- R S ście do spoczywającej na nim odpowiedzialności i obowiązków. - I? Łagodny głos Pii wyrwał go z tych rozważań. Wzruszył ramionami, siląc się na nonszalancję. - I mam nadzieję, że to rozważysz. Gdy Jennifer utnie sobie drzemkę, nie miej żadnych oporów przed przyjściem do moich dzieci. Celowo nie dodał „i do mnie". - Wasza Wysokość, signorina Renati, jesteśmy już na miejscu.