Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/poddebami.pulawy.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra12/ftp/poddebami.pulawy.pl/paka.php on line 5
ddtvn przepisy

ddtvn przepisy

  • Tatiana

ddtvn przepisy

16 May 2022 by Tatiana

- Nie żyje. - I Alec zwięźle wyjaśnił, co zaszło. Nieludow spojrzał na niego z niespodziewanym szacunkiem. - Zabił pan wszystkich Kozaków? Dragoni wymienili zdumione spojrzenia i zaczęli szeptać między sobą. - Lady Campion zdołała umknąć. Tamtą drogą. - Alec wskazał na główny trakt. - Prócz tego, że była wspólniczką porwania, mogła też coś wiedzieć o spisku Kurkowa, sądząc z zaufania, jakim ją obdarzał. - Później pana wypytam o szczegóły jego śmierci. - Jak pan sobie życzy. Nieludow dał znak dragonom, którzy ruszyli w pogoń za Evą. Gdy Alec i Becky powrócili do splądrowanej willi, zastali tam Westlanda i Lievena oczekujących na nich z niepokojem. Wszyscy otoczyli ich kołem, przejęci i podnieceni. Byli tam również Drax i Parthenia, reszta dragonów, a także kilku miejscowych konstabli. - Odbił ją pan! - wykrzyknął ambasador, całując dłoń Becky, nim jeszcze zdążyła zsiąść z konia. - Och, moja droga, bez pani pomocy nigdy nie zdołalibyśmy domyślić się perfidii Kurkowa! Wraz z lordem Alekiem oddała pani naszemu carowi wielką przysługę. A mogę zdradzić, że car o przysługach nie zapomina. - Proszę mi pozwolić, Lieven. Chcę przeprosić naszą uroczą młodą damę - oświadczył wobec wszystkich książę Westland, po czym pomógł Becky zsiąść z konia i skłonił się jej głęboko. - Droga pani, czy mogę liczyć na wybaczenie? Moi słudzy powinni byli tamtego fatalnego dnia wprowadzić panią do mnie. Poznałbym wtedy prawdę o Kurkowie. A tymczasem uwierzyłem jego kłamstwom. - Wasza wysokość nie musi mnie przepraszać. - Ależ jak najbardziej! Pana również nie doceniłem, Knight. Tak często współpracując z księciem Robertem, powinienem był inaczej o panu myśleć. Uratował nas pan od wielkiego nieszczęścia. - I nie tylko od niego - dodała Parthenia, całując Becky lekko w policzek. - Dziękuję wam obydwojgu. - Zwróciła się do Becky. - Wszyscy jesteśmy pani dłużnikami, moja tajemnicza Abby, ale nikt nie zawdzięcza pani więcej! Becky zaczerwieniła się na wieść, że jej podstęp został odkryty, lecz Parthenia najwyraźniej nie miała go jej za złe. - Dziękuję za odwagę, z jaką ujawniła pani nikczemność Michaiła. I pomyśleć, że o mało nie zostałam jego żoną! Becky odwzajemniła jej nieśmiało uśmiech, a Parthenia ucałowała ją jeszcze raz, po siostrzanemu, w policzek. Zaniemówiła na widok śladu po smagnięciu szpicrutą. - Och, co się pani stało?! Proszę się nie martwić, to na pewno zniknie przed jutrzejszym balem zwycięzców. - Bal zwycięzców? - Tak. I proszę sobie zapamiętać, że gdy będzie pani wchodzić w wielki świat, nikt nie będzie tam pani gorliwiej lansować niż niejaka lady Draxinger - wyszeptała jej wprost do ucha. Drax podszedł do nich, zarumieniony i roześmiany. - Wiedziałem, że sobie poradzisz i wrócisz cały i zdrowy. - Poklepał Aleca z dumą po ramieniu. - Au, boli! - stęknął Alec. - Przepraszam! Hej, czy znajdzie się tam jakiś chirurg dla mojego przyjaciela? - Dobrze, niech mnie obejrzy chirurg, ale przedtem muszę coś wręczyć Becky. Rozległ się pomruk zaciekawienia i wszyscy obecni podążyli w ślad za Knightem. Alec, nie zwracając na nich uwagi, wyjął z szuflady akt własności Talbot Old Hall, zwinął go w rulon, przewiązał wstążką i podał Becky. - Dom jest wreszcie twój. - Nie, Alecu. Jest również i twój. Czy pozwolisz mi go sobie pokazać? I wioskę także? Chciałbyś tam ze mną pojechać? - Oczywiście. Z największą chęcią zabiorę cię do twojego domu.

Posted in: Bez kategorii Tagged:
Warning: sizeof(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/hydra12/ftp/poddebami.pulawy.pl/index.php on line 162

Najczęściej czytane:

firanek?

– O, cholera – mruknął. Ruszył biegiem, znowu zmuszał się od zabójczego wysiłku. Chora noga paliła żywym ogniem, powietrze z trudem przeciskało się przez ściśnięte płuca, gdy gnał do pokoju 21. ... [Read more...]

ylko jego, że ...

sprawę zamknięto. – Choć nigdy nie powiedział tego na głos, uważał, że Bentz powinien był zrezygnować z tej sprawy na samym początku, zostawić ją w rękach Bledsoe albo Trinidada. Był już wtedy zaledwie cieniem samego siebie, pijakiem, który miał w nosie pracę. LAPD ... [Read more...]

inecie. Pokazywał właściwą godzinę, w przeciwieństwie do zegara w sypialni. Późnił się nie więcej niż minutę. A więc nie było przerwy w dostawie prądu? Obejrzała pozostałe zegary w domu. Wszystkie pokazywały dobrą godzinę. Nic nie świadczyło o przerwie w dostawie prądu. Przeszedł ją dreszcz. Jeśli to nie awaria w elektrowni... może wyciągnęła wtyczkę z kontaktu? Ale przy sprzątaniu zauważyła, że wtyczka jest włączona do gniazdka. Gniazdko na pewno nie było popsute, bo lampka działała. Ktoś wyciągnął wtyczkę celowo lub przypadkiem i, śpiesząc się, zapomniał przestawić budzik. Kto? Dlaczego? I na litość boską, jaki to miało związek z krwią w sypialni? Kolejny ulotny obraz przemknął jej przed oczami. Bar. Głośna muzyka. Śmiech, głosy stłoczonych ludzi. Siedzi przy stoliku, przed nią dwa drinki; czeka, patrzy na zegarek, czuje na sobie wzrok barmana. Wypija jednego drinka... potem drugiego... Kelly, czekam na ciebie. Kelly, gdzie, do diabła, jesteś? Obraz znikł równie szybko, jak się pojawił, i Caitlyn nie dowiedziała się nic więcej na temat wydarzeń wczorajszej nocy. Ale nie będzie się nad tym teraz zastanawiać. Rodzina czeka. Sprawdziła dokładnie wszystkie drzwi, wsiadła do samochodu i wyjechała z miasta, kierując się na wschód. Spojrzała we wsteczne lusterko, żeby upewnić się, czy nie jadą za nią dziennikarze lub policja. - To już jest paranoja - mruknęła pod nosem, gdy zatrzymała się na światłach i zobaczyła swoje odbicie w lusterku. Żaden samochód nie wyglądał podejrzanie, nie zauważyła ani jednej furgonetki czy wozu terenowego z przyciemnionymi szybami. Na wszelki wypadek skręciła parę razy w wąskie uliczki i zganiła się za swój strach. Gdy wyjechała z Savannah i znalazła się na głównej drodze, dodała gazu, aby jak najszybciej uciec od tego miasta, policji, prasy i ciemności spowijającej wydarzenia ostatniej nocy. Przekroczyła dozwoloną prędkość, myśli jej wirowały tak szybko jak koła lexusa. Dlaczego Kelly nie zadzwoniła? - zastanawiała się, opuszczając daszek przeciwsłoneczny. Może dzwoniła, kiedy byłaś na spacerze z Oskarem. Albo gdy brałaś prysznic. Wyłączyłaś przecież dzwonek telefonu. Być może jeden z tych szesnastu telefonów był od Kelly. Przygryzła dolną wargę i uświadomiła sobie, że popełniła błąd. Powinna była odsłuchać wiadomości i skontaktować się z Kelly, zanim spotka się z matką. Teraz będzie musiała poczekać jeszcze kilka godzin, bo w Oak Hill nie odważy się nawet wspomnieć o Kelly. Zacisnęła spocone dłonie na kierownicy. Minęła przedmieścia i jechała teraz wśród pól i mokradeł. Wrzuciła do odtwarzacza płytę Springsteena i próbowała zatopić się całkowicie w muzyce, ale okazało się to niemożliwe. Nie mogła zapomnieć o zabójstwie Josha i o tym, że według policji najprawdopodobniej jest w nie zamieszana, ani o tym, że nie może wyjaśnić, gdzie była i co robiła, gdy zginął Josh. Do tego ta krew w pokoju... Skąd się tam wzięła? Krwotok? Daj spokój. Gdybyś straciła tyle krwi, leżałabyś teraz w szpitalu i przetaczaliby ci nową. Z trudem przełknęła ślinę, omal nie wypadła z zakrętu, koła ześliznęły się na żwirowe pobocze. Serce jej załomotało i zwolniła trochę. Więc czyja to krew? Josha? Ale on był daleko, w swoim domu. ...

42 Może przeniosłaś ciało. Może przewiozłaś je swoim samochodem. Ścisnęło ją w żołądku, pot wystąpił na czoło. Spojrzała na tylne siedzenie. Nie zauważyła żadnych ciemnych plam. Siedzenie pasażera też było czyste. Oczywiście, że nie zabiła Josha i nie przewiozła ciała do jego domu. Skąd te myśli? To obłęd. Szaleństwo. Tak jak u babci Evelyn. Przeszedł ją dreszcz. Najpierw poczuła go w brzuchu, potem w łydkach. Nie rób tego... nie myśl w ten sposób. Skoncentrowała się na drodze, Wstążka asfaltu z przerywaną linią pośrodku wiła się w górę i w dół, wspinając się na nieduże wzniesienia i opadając w płytkie doliny. Caitlyn oddychała płytko, nierówno. Przez głowę przelatywały jej najróżniejsze obrazy. Josh przy biurku, krew. Na brzegu biurka kopia cholernego po-zwu o przyczynienie się do śmierci ich dziecka przez zaniedbanie. Zaniedbanie! Tak jakby Jamie nie była dla niej całym światem; głównym celem w życiu. - Łajdak! - krzyknęła. Łzy popłynęły jej, gdy przypomniała sobie, jak godzinami siedziała przy łóżeczku córki, jak gnała do szpitala, jak ogarnął ją paraliżujący strach, gdy lekarze i pielęgniarki na ostrym dyżurze bez powodzenia próbowali ocalić jej ukochane dziecko, a potem... potem... ta straszna wiadomość, że Jamie odeszła. Współczujące spojrzenie, miłe gesty, delikatne dotknięcia ręki. - Przykro mi, pani Bandeaux - powiedział cicho doktor Vogette w szpitalnej poczekalni. Z głośników sączyła się muzyka, w pokoju stały palmy i kanapy w kojących błękitach i zieleniach. Twarz miał spokojną, zza drucianych okularów spoglądały zatroskane oczy. - Czasami tak jest z wirusami. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy... - Nie - krzyknęła i omal nie wypadła z drogi. - Nie zrobiłeś, ty draniu. Mogliście bardziej się postarać! Nadjeżdżająca ciężarówka zaryczała klaksonem, kierowca gestem dał jej do zrozumienia, że jest idiotką, i cały ładunek benzyny na osiemnastu kołach przetoczył się z hukiem obok niej. - Tak, tak wiem - mruknęła pod nosem, próbując odzyskać panowanie nad samochodem i nad sobą. Spojrzała w lusterko i zobaczyła, jak ciężarówka znika za zakrętem. Tracisz kontrolę, Caitie-Did. Zupełnie tracisz kontrolę. Niemal słyszała pełen wyrzutu głos Kelly. - Weź się w garść - nakazała sobie. Zwolniła na moście i zobaczyła plantację. Oak Hill. Symbol bogactwa Montgomerych. Wspomnienie długiej, pełnej blasku historii rodu. Resztki świetności starej Georgii i dystyngowanego Południa. Fasada. Cholerne oszustwo. Za solidnymi dębowymi drzwiami, kryształowymi szybami w oknach i grubymi białymi deskami czaiły się sekrety i kłamstwa, kryły się tragedia i wielki ból. Nie myśl o tym teraz. Nie wolno. Nie po to tu przyjechałaś. Weź się w garść. Zacisnęła zęby i skręciła w długą prostą alejkę wysadzaną dębami. Dębów było trzydzieści dziewięć, jeden przewrócił się w czasie burzy i nigdy nie posadzono nowego na jego miejsce. Razem z Griffinem często je liczyli. „Spotkamy się pod siedemnastym” - szeptał do niej często. Siedemnasty był ich ulubionym. Zbliżając się do starego domu, zwolniła. Trzy poziomy, dwa pierwsze z werandami i ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 poddebami.pulawy.pl

WordPress Theme by ThemeTaste