Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/poddebami.pulawy.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra12/ftp/poddebami.pulawy.pl/paka.php on line 5
- Cicho!

- Cicho!

  • Tatiana

- Cicho!

16 May 2022 by Tatiana

- Nic na świecie nie skłoniłoby mnie nawet do rozmowy z nim, chyba że zostałabym do tego zmuszona. W moich oczach zasługuje jedynie na pogardę! Lysander odstawił świeczkę na stół i splatając ręce na piersiach, oparł się o ścianę. - Co to ma znaczyć? Przemawia przez panią złość. Blada z przejęcia i wściekłości Clemency sięgnęła do kieszeni płaszcza i podała mu list Arabelli. - Proszę to przeczytać, milordzie - rzekła. - Zobaczy pan, że usiłuję tylko zapobiec zhańbieniu pańskiej siostry. Markiz zmarszczył brwi, wziął kartkę i przebiegł po niej wzrokiem. Arabella tego nie napisała, tego był pewien, więc kto to zrobił? To dość niezręczna podróbka. Jeśli chodzi o pannę Stoneham, miał dość mieszane uczucia. Nie potrafił ukryć olbrzymiej ulgi, jaką poczuł, słysząc z jej ust oskarżenia pod adresem Marka. Z drugiej strony dręczyła go myśl, że mimo to może udawać. - A więc wszystko staje się jasne - powiedział z wolna. - Tylko dla pana, milordzie - odparła ostro dziewczyna. - Ja nic z tego nie rozumiem! W każdym razie, stojąc tu, marnujemy czas. - Zerknęła na zegar na ścianie. - Jest już kwadrans po dziesiątej, proszę się pośpieszyć. - Mark nie skrzywdzi Arabelli - stwierdził Lysander, złożył list i schował go do kieszeni. - To pani go interesuje. - Ja?! - Powinienem był się wcześniej domyślić, przynajmniej to jest oczywiste - odparł ponuro. - Chodźmy, koń czeka na zewnątrz. - Ale... ja nadal nie rozumiem. - Clemency zadrżała. - Nie wybieram się nigdzie z panem Baverstockiem. Czy pan chce mnie do tego zmusić? - Głos dziewczyny załamał się. - Panno Stoneham, proszę użyć swojej inteligencji. Czy wyglądam na stręczyciela? Arabella opowiedziała mi o tej eskapadzie już kilka dni temu. Mark zarezerwował pokój w „Koronie” i zamierza tam zhańbić panią, a nie Arabellę. Moim zdaniem zgubi ją wkrótce gdzieś w tłoku i pośpieszy do zajazdu, by zdążyć na spotkanie z panią. Chyba zamierzała pani jechać na ratunek swojej podopiecznej? - Chce pan zrobić ze mnie żywą przynętę? - Clemency wciągnęła w płuca powietrze. - Lordzie Storrington, może jestem guwernantką, osobą niższego niż pan stanu, ale muszę dbać o swoją reputację, nawet jeśli pan sądzi inaczej. Jeżeli panna Arabella o niczym nie wie, nie widzę powodu, dlaczego powinnam ryzykować swoje dobre imię i narażać się na napaść pana bezwzględnego przyjaciela. - Niczym pani nie ryzykuje - odparł markiz. - Obiecuję, zapobiegnę wszystkiemu zawczasu. A teraz chodźmy. Po¬może mi pani dopilnować, żeby nic się nie stało Arabelli. Czy nie o to pani właśnie chodziło? - Jeśli pan jedzie, milordzie, nie rozumiem mojej w tym roli. - Proszę posłuchać, ktoś musi zająć się Markiem. Sądzi pani, że pozwoliłbym, żeby zabrał moją siostrę w zakazane miejsce czy zrujnował dobre imię kobiety powierzonej mojej opiece? Muszę dotrzeć do sedna tej sprawy. Sądziłem, że Mark jest moim przyjacielem. Uważa pani, że to dla mnie przyjemne? Po głowie Lysandra kołatała się uporczywa myśl, czy aby w tę aferę nie jest zamieszana Oriana. Możliwe, że to panna Stoneham była na tyle sprytna, że sama napisała list; jeśli jednak mówi prawdę, wtedy należy szukać winnych gdzie indziej. Lysander nie przywykł analizować swoich emocji, a teraz jeszcze jasny osąd przysłaniała mu dodatkowo zazdrość. Czas płynął, toteż odłożył te rozważania na później. Otworzył drzwi kuchenne i wyszedł z Clemency przed dom, gdzie już stał osiodłany wierzchowiec. Markiz sprawdził popręg i wskoczył na konia. - Będzie pani musiała usiąść za mną. Proszę postawić swoją stopę na mojej i podać mi rękę. Clemency nie miała wyboru i już po chwili siedziała okrakiem na końskim grzbiecie, z suknią nieprzyzwoicie wciśniętą między nogi, świadoma dotyku ich ciał. Jazda nocą okazała się dla niej przeżyciem o tyle przeraża¬jącym, co radosnym. Jechali przez las Home Wood, omijając drogę, bowiem Lysander nie chciał ryzykować spotkania z Markiem. Ruszył cwałem i Clemency musiała trzymać się go z całej siły, czując jednocześnie przyjemność i strach. - Wszystko w porządku? - zawołał przez ramię. Nie była pewna, ale słyszała przejęcie w jego głosie. - Tak, milordzie - odparła bez tchu. Po drodze zgubiła wstążkę i musiała odgarniać z twarzy włosy. Lysander zwolnił na skraju lasu. Znajdowali się blisko miejsca, gdzie Clemency zbierała grzyby, a zarazem nieda¬leko błoni. W oddali widzieli jarzące się światła pochodni. Lysander skierował konia w stronę żywopłotu i stanął. - Tu się zatrzymamy. Przywiążę Truskawkę do drzewa, nie sądzę, by ktokolwiek ją zauważył. - Zeskoczył z konia i wyciągnął do niej ręce. Clemency bez namysłu zeskoczyła i przez chwilę markiz trzymał ją w objęciach. Poczuła bicie jego serca i mocny uścisk ramion. Puścił ją nagle, jakby nic się nie stało. A może w istocie nic nie zaszło? Trzęsącymi się rękoma Clemency poprawiła włosy, Lysan¬der zaś rozluźnił popręg klaczy i ruszył w drogę. - Tędy - rzucił krótko. Clemency podążała za nim w milczeniu. Gdy zbliżyli się do wioski, dostrzegli plac wypełniony tancerzami. Kilkaset rozbawionych osób tańczyło, śpiewało i popijało rozmaite trunki. - Jak ich odnajdziemy? - zapytała. - Już prawie za kwadrans jedenasta - rzekł Lysander zerkając na zegar na ratuszu. - Mark pewnie wybiera się właśnie do „Korony”, jeśli już go tam nie ma. Przeszli wzdłuż żywopłotu i znaleźli się na tyłach jednego ze straganów. - Poprosiłem Josha Baldocka, by miał oko na Arabellę - wyjaśnił. - Możemy go potrzebować, mam tylko nadzieję, że nie spił się za bardzo. - Ła... ładniutka... takie właśnie lubię - wybełkotał jeden z przyjezdnych elegantów, patrząc Clemency w twarz i obejmując ją ręką. Lysander powalił go na ziemię jednym mocnym ciosem. Potem przeniósł wzrok na dziewczynę. Kaptur zsunął się z jej głowy i rozpuszczone włosy zalśniły w promieniach księżyca niczym wypolerowane złoto. W oczach mężczyzny błysnęło nagłe wspomnienie, ale już po chwili opanował się i rozkazał ze złością w głosie: - Na litość boską, proszę włożyć kaptur. Nie chcę tu dodatkowych kłopotów. Clemency poprawiła płaszcz drżącymi palcami. - Proszę dać mi rękę. - To nie przystoi, milordzie - szepnęła. - Nie przystoi? Dobry Boże, dziewczyno, tu wszystko Jest nieprzyzwoite! - Bez dalszych nalegań chwycił ją za rękę. - Jeśli nie chce pani być nagabywana przez tych kmiotków, proszę podporządkować się moim zaleceniom. To wszystko pani wina. - Ależ... dlaczego, milordzie? - Ponieważ jest pani tak niezwykle piękna. Clemency nie znalazła słów, by odpowiedzieć. Nie minęło wiele czasu, a Arabella odzyskała pewność siebie i zapomniała o obawach. Zawsze przepadała za tańcami, a Mark był miły i zachowywał się poprawnie. Zauważyła też, że wpadła w oko kilku innym mężczyznom, i z takim zapałem oddała się zabawie, że do reszty straciła poczucie czasu. Jednak nawet ją musiało dopaść zmęczenie i po pół godzinie skocznych pląsów zaczęła błagać Marka o krótką przerwę. - Bawię się wspaniale! - krzyknęła. - Ale złapała mnie kolka i nie mogę się ruszać. - Napije się pani czegoś? - spytał Mark, zerkając na zegar. Poprowadził ją w kierunku bel siana, które służyły za ławki, i znalazł jej miejsce obok dwu postawnych pań. - Och, tak! - Zauważyłem, że niektóre z panien piją lemoniadę. Jeśli pani chwilę tu poczeka, mógłbym ją przynieść. - Tak, z wielką chęcią, panie Baverstock. Wróci pan zaraz? - Oczywiście, będę z powrotem jak najszybciej - obiecał i zniknął w tłumie koło namiotu z piwem. Po kwadransie Arabella poczuła lekki niepokój. Siedzące obok niej kobiety już odeszły i wydało się jej, że jest Wystawiona na ostrzał ludzkich spojrzeń. Poza tym miała na sobie tylko cienką, perkalową sukienkę z krótkimi rękawami i zaczęła się trząść z zimna. Dzień był wprawdzie bardzo upalny, lecz teraz zerwał się od wschodu chłodny wiato Przypomniała sobie o pozostawionym w pobliżu płaszczu, ale gdzie go szukać? Rozejrzała się dokoła i z ulgą dostrzegła wciśnięte koło starego dębu zawiniątko. Rzuciwszy okiem na namiot z piwem, podbiegła do drzewa.

Posted in: Bez kategorii Tagged: chińskie znaki zodiaku tygrys, puszące się włosy po umyciu, rasy psów coli,

Najczęściej czytane:

- Dziękuję, Rose.

Fiona sączyła herbatę i słuchała toczących się wokół niej rozmów. Pani Fox skarżyła się, że podagra, z powodu której jej mąż całymi dniami siedzi w domu, nie przeszkadzała mu wybierać się wieczorami do klubów. Lady Howard twierdziła, że debiutantka Charlotte ... [Read more...]

ie był w stanie w to uwierzyć, z drugiej wszystko mu się zgadzało. ...

Doszli do parku rozrywki usytuowanego między Lakeshore Drive a brzegiem jeziora. Kiedyś to dzisiaj podupadłe miejsce było atrakcją turystyczną, teraz prawie nikt tutaj nie zaglądał. - Przychodziłeś do Jeziorniaka? - zapytała. Tak właśnie, Jeziorniakiem, nazywali park nowoorleańczycy. - Raz byłem, mama mnie przyprowadziła. Najpierw jeździliśmy na wszystkich karuzelach, a potem urządziliśmy sobie piknik. Miałem wtedy chyba dziesięć lat i świetnie się bawiłem. ... [Read more...]

zy ...

zaciekawienie. - Nie z wyboru. - Jak według ciebie się czujemy, co? - zapytał Retting ze złością. - Guwernantka w ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 poddebami.pulawy.pl

WordPress Theme by ThemeTaste