Ogromne łoŜe wykonane z drewna wiśniowego stało między dwoma duŜymi
oknami, po obydwu jego stronach - szafki nocne. Ponadto toaletka z lustrem, ozdobny kufer i podłuŜny stół-ława. RóŜne bardzo eleganckie, w dobrym guście akcesoria: kwiecista narzuta, zasłony w oknach oraz masywny kominek z czerwonej cegły - jednym słowem sypialnia godna królowej. A co było juŜ najwspanialsze, to fakt, Ŝe Alli miała tu własną łazienkę z prysznicem i wanną, ładną, nowoczesną. Prawdopodobnie dokonano tu sporo zmian. - Chyba ci się tu spodoba - powiedział Mark. Alli aŜ pisnęła z radości. - Cudownie tu! CzyŜbyś zatrudnił dekoratora wnętrz? - Tak. Gdy wróciłem tu, pomyślałem sobie, Ŝe dom wymaga remontu i renowacji. Chciałem nadać mu zupełnie nowy wygląd. By nic nie przypominało mi dawnych lat. JakŜe chętnie zarzuciłaby mu ręce na szyję! Ona, Alison, nie miała beztroskiego dzieciństwa. Gdy lej ojciec porzucił rodzinę, jej matka, Mildred Lind, harowała ponad siły, skracając sobie Ŝycie cięŜką pracą. Chciała zapewnić swoim córkom dobre dzieciństwo, jakie potem wraca we wspomnieniach. W ich domu zawsze brakowało pieniędzy, ale nigdy - miłości. - Wezmę twoje rzeczy z wozu - powiedział Mark, przekazując Erikę Alli. Alli roześmiała się, a Mark spojrzał na nią, speszony nieco tym śmiechem. - Co cię tak ubawiło? - zapytał. - Bo chyba nigdy w Ŝyciu mała tyle razy nie przechodziła z rąk do rąk swoich opiekunów. Uśmiech Marka był prawie niezauwaŜalny. - Masz rację. Nie zwróciłem na to uwagi. Alli uśmiechnęła się i pocałowała dziecko w policzek. - Ale tobie jest miło - mówiła do dziewczynki - Ŝe masz takie powodzenie, prawda? - Nie przywykła do tego - rzekł Mark. Alli uniosła na niego wzrok. - Do czego? - Do pocałunków. A ty pocałowałaś ją juŜ trzy razy. - Liczysz? - zapytała. Wzruszył ramionami. - Trudno nie zauwaŜyć. Nie wiedziałem, Ŝe jesteś taka uczuciowa. Wiele jeszcze o mnie nie wiesz, Marku Hartmanie, pomyślała. Spojrzała na niego - chciałaby mu powiedzieć, Ŝe ma nadmiar uczuć, jakimi chętnie by go obdarzyła, gdyby zaleŜało mu na tym. Zdawała sobie jednak sprawę, Ŝe nie byłoby to mądre posunięcie. - Tylko w stosunku do dzieci - powiedziała. - Chciałabyś mieć kiedyś własne? Uśmiechnęła się. - Zapytaj mnie raczej, ile. Popatrzył na nią w zadumie i rzekł: - No dobrze, ile? - Pełen dom, a reszta w stodole. Rozbawiło to Marka, zachichotał. - Przed twoim męŜem stoi powaŜne zadanie. - Mam nadzieję, Ŝe je wykona. Znów pocałowała Erikę, która, uradowana, gaworzyła coś w swoim języku. Spostrzegła, Ŝe Mark wzrok ma utkwiony w jej ustach. I poczuła wyraźnie, Ŝe coś zaczęło się dziać w tym pokoju, jakby wypełniało go napięcie, jakie oni oboje wytwarzali. I zapragnęła z całej mocy poznać smak jego pocałunku. Przeraziła się swoich marzeń i pomyślała, Ŝe musi ich się pozbyć, ale nic z tego nie wyszło, było to ponad jej siły. Nawet jeśli pocałuje go, on nigdy jej nie zrozumie.