Nawet w trakcie spędzonego z Simonem wieczoru po premierze, która zarówno dla Laury, jak i dla całego zespołu okazała się sukcesem, kilka razy pada „co” i „nic”.
Aż w końcu, parę tygodni później, Laura nie może uwierzyć, kiedy zamiast „nic” słyszy „kocham cię”. Amy J. Fetzer Nie boję się ciebie... ROZDZIAŁ PIERWSZY Laura Cambridge podniosła wzrok na zamek z murami z szarego kamienia. Ciekawe, kto czeka na nią w środku, książę z bajki czy smok? Raczej smok, jeśli choć odrobina prawdy tkwi w plotkach, którymi chętnie dzielili się z nią mieszkańcy miasteczka podczas rejsu promem na tę piękną wysepkę. Czy Richard Blackthorne zdaje sobie sprawę z tego, jaki wzbudza strach? Omiotła wzrokiem kamienne mury i łukowate okna. Budowla miała wieżyczki i krenelaż, a ponadto ogromną basztę. Taksówka wioząca Laurę wspinała się po stromym podjeździe. - Przepraszam - odezwał się kierowca, gdy zatrzymali się przed gmaszyskiem. - Czy jest pani pewna, że właśnie tutaj miała się pani znaleźć? Dlaczego wszyscy na wysepce zadawali jej to pytanie? Czyżby szła na egzekucję? Na litość boską, Blackthorne to tylko człowiek. -Och, tak. Jestem zupełnie pewna, że to tu, panie Pinkey - powiedziała, nie patrząc na taksówkarza, mężczyznę w średnim wieku. -Wie pani, ten Blackthorne to niezbyt sympatyczny gość. -Skoro wszyscy zachowują się tak, jakby miał ich ugryźć, nie ma się czemu dziwić, nie uważa pan? - odpowiedziała pytaniem. Poczerwieniał odrobinę, a potem odwrócił wzrok w stronę domu. - Z powietrza się to nie wzięło - stwierdził, a potem wy ciągnął jej bagaż. Laura wysiadła i ruszyła za nim stromymi schodami. Wezwano ją niczym królewską poddaną. Została zatrudniona, żeby pomóc czteroletniej córce Richarda Blackthome'a przyzwyczaić się do życia w tym miejscu. Do życia z odludk iem. człowiekiem odciętym od świata. Och, to nie będzie łatwe. Od razu poczuła współczucie dla małej dziewczynki, która straciła matkę, a ojca dotąd nic znała. Laura przyjechała nieco wcześniej, żeby zapoznać się z otoczeniem przed przyjazdem dziecka. Pan Pinkey postawił torby na ziemi. Odwróciła się, żeby mu zapłacić i zobaczyła, że zapisuje coś na skrawku papieru. Gdy podawała mu pieniądze, on wręczył jej karteczkę. - To numer mojego telefonu. Gdyby pani potrzebowała się stąd wydostać albo coś innego, to proszę dzwonić. Ujął ją tym, choć ucieczka nie wydawała jej się konieczna. -To nie jest żaden potwór, panie Pinkey. -Owszem, jest. Ten zamek zbudował wiele lat temu pewien człowiek dla swojej narzeczonej. Chciała żyć jak księżniczka, więc on zrobił projekt i zbudował tę twierdzę. Każdy kamień przywiózł z lądu. Powiadają, że niektóre to aż z Anglii i z Irlandii. Ale dziewczyna zmarła, zanim skończył. Jakie to smutne, pomyślała, po czym przechyliła głowę na bok.