- Dlatego, że teraz, kiedy toczy się oficjalne śledztwo, Malloy będzie
raczej mniej skłonny do poruszania tematów, które nie wiążą się bezpośrednio z głównym zarzutem. Ja natomiast uważam przypomnienie ich za korzystne na dłuższą metę z naszego punktu widzenia: okaże się, że nie po raz pierwszy został pan wrobiony. - Hughes uśmiechnął się łagodnie. - Może Malloy się zorientuje, że coś tu brzmi fałszywie. - A jeśli uzna to za kolejne dowody na to, jaki ze mnie łajdak? - Podniesienie sprawy drobnych grzeszków może nie uczyni z pana natychmiast człowieka roku, ale odrobina popularności na dłuższą metę nie będzie się liczyć. - A co będzie? - spytał kąśliwie Matthew. - To, że dziś pan stąd wyjdzie i więcej tu nie wróci. Amen, pomyślał Matthew, przypominając sobie sprawy, których jeszcze nie poruszono tego dnia. - Czy znów będą mi zadawać te same idiotyczne pytania na temat śmierci Karo i Izabeli? - Trudno przewidzieć. Ale to oczywiste bzdury, a sierżant Malloy jest rozsądnym facetem. 316 - Skoro to takie bzdury, to co ja tu robię? - Po prostu mają nieco więcej w zanadrzu niż poprzednim razem. A dobra nowina jest taka, że Imogen wciąż jeszcze nie złożyła oficjalnego zeznania. - To tylko kwestia czasu. - Jest wysoce nieprawdopodobne, żeby ciągnęli sprawę dalej, jeśli tego nie zrobi. - To Flic dała im ręcznik. - Możliwe. - A potem zmusi Imogen do złożenia zeznania. 57. - Gdzieś ty się podziewała?! - wykrzyknęła Chloe. - Co się z tobą działo, kochanie? - wtórowała jej zdenerwowana Sylwia. - Czyżby nie było mnie całe wieki? - Flic pocałowała babkę w policzek. - No... powiedzmy, że godziny - powiedziała Chloe. - Trochę ponad godzinę - sprostowała Sylwia. - Groosi naprawdę się martwiła. Dwa razy dzwoniłam do domu. Flic opadła na krzesło. - Przepraszam. - Więc co się stało? - dopytywała się Chloe. - Daj jej chwilę odpocząć. Wygląda na wykończoną. Flic zmusiła się do uśmiechu. - Przepraszam was obie. - Wiedziała, że nadal drży, i postanowiła to wykorzystać. - W drodze po napoje nagle poczułam, że przyda mi się łyk świeżego powietrza, więc wyszłam i wtedy zrobiło mi się naprawdę niedobrze. Musiałam czym prędzej wrócić i znaleźć toaletę na parterze, a potem... straciłam poczucie czasu. Przynajmniej to ostatnie nie było kompletną fikcją. Po jeździe taksówką (musieli stanąć przy bankomacie, żeby mogła zapłacić) naprawdę musiała iść do toalety, żeby odświeżyć się zimną wodą, a potem jeszcze odkupić colę i dopiero wtedy wjechała na dwunaste piętro. - Biedactwo - odezwała się ze współczuciem Sylwia. Flic sięgnęła do kieszeni kurtki i wręczyła siostrze puszkę.